Przelicz to sobie
Matura z matematyki dopiero w maju, ale już teraz warto przyłożyć się do jej nauki. Po to, by nie mieć później problemów ze znalezieniem dobrze płatnej pracy, ale też by umieć wybrać tani kredyt czy najkorzystniejszy abonament na komórkę.
Równania z dwoma niewiadomymi, sinusy, procenty, logarytmy, funkcje,
różniczki, pochodne - tym nauczyciele katują nas od podstawówki. Katują,
bo w większości przypadków nauka matematyki ogranicza się do hurtowego
rozwiązywania zadań przy tablicy. I tak liczba "nieoświeconych" umysłów
zastanawiających się, o co w tej piekielnej matmie chodzi, rośnie z
semestru na semestr.
Nawet studenci kierunków związanych z matematyką, zapytani o swoje
doświadczenia z tym przedmiotem, twierdzą, że w szkołach panuje
matematyczny... terror. - Już nauczyciele w podstawówkach nie
potrafią wytłumaczyć wielu kwestii, a potem, w gimnazjum i liceum, to
już tylko tróje i katowanie zadaniami - mówią.
Nawiązując do znanego powiedzenia na temat nieznajomości prawa można
śmiało powiedzieć, że równie niebezpieczna jest dziś matematyczna
indolencja. - W bankach podpisujemy umowy na promocyjne kredyty,
które w rzeczywistości są dwa razy droższe niż te poza promocją, z
zawiłych planów abonamentowych operatorów komórek nie potrafimy wyliczyć
ceny minuty połączenia, zaś glazurnikowi lekką ręką płacimy za
materiał, którym mógłby obdzielić trzy łazienki. Oczywiście wszystko
przez braki z matematyki - zauważają miłośnicy matematyki i nauczyciele tego przedmiotu.
Prawda jest taka, że dobry wynik z matematyki na maturze otwiera dostęp
do ogromnej liczby pożądanych na rynku zawodów. Praca każdego inżyniera
to w dużej mierze pisanie algorytmów, z matematyką wiążą się też
wszelkie dziedziny związane z planowaniem, ekonomią czy
przedsiębiorczością.
Kluczową sprawą jest tu cięcie kosztów i
maksymalizacja zysków, a więc funkcje liniowe i kwadratowe. -
Egzamin maturalny z matematyki umożliwia podjęcie studiów dających potem
uprzywilejowaną pozycję na rynku pracy. Z drugiej strony potrzeba
rozwoju naukowo-technicznego gospodarki polskiej i europejskiej wymaga
istotnego wzrostu liczby młodych ludzi podejmujących studia ścisłe i
techniczne - mówi wiceminister Zbigniew Marciniak.
Umysły ścisłe już dziś mogą liczyć na konkretną, dobrze płatną pracę. Z
danych firm rekrutacyjnych wynika, że w przypadku takich branż jak
telekomunikacja, bankowość, ubezpieczenia, budownictwo, przemysł ciężki
czy technologie informatyczne, podaż ofert jest dużo większa niż popyt
na nie.
Rekruterzy mówią tu o tzw. rynku pracownika - to osoby z
wykształceniem technicznym mogą dziś dyktować przełożonym optymalne
warunki zatrudnienia. Odwrotnie jest z nauczycielami, marketingowcami,
dziennikarzami, nawet prawnikami, zwłaszcza tymi świeżo po dyplomie.
Prognozy dotyczące popytu na pracę są nieubłagane. Szacuje się, że już w
2011 r. nadwyżka osób z wyższym wykształceniem, głównie humanistycznym,
dla których nie będzie stanowisk odpowiadających ich kwalifikacjom,
wyniesie w Polsce ok. 1,2 mln osób. Warto więc już dziś pomyśleć o
zdobyciu atrakcyjnego rynkowo wykształcenia po to, by w przyszłości,
mając dyplom kulturoznawcy czy psychologa, nie być zmuszonym do pracy
poniżej kwalifikacji.
Źródło: perspektywy.pl
Foto: zaprezentowani.pl
ostatnia zmiana: 2010-12-16