Temat 1.
Określ, jaki problem podejmuje Józef Tischner w podanym tekście. Zajmij
stanowisko wobec rozwiązania przyjętego przez autora, odwołując się do tego
tekstu oraz innych tekstów kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej
300 słów.
Józef Tischner
Filozofia dramatu
Istotę tragedii stanowi zwycięstwo zła nad dobrem. Wmyślając się w agatologiczną1 istotę
tragedii, możemy zbliżyć się do rozumienia natury zła. Z natury zła – o czym wspominał
Heidegger – płynie dążność do samozagłady. Zniszczyć zło to wymierzyć mu sprawiedliwość.
Ale w tragedii dzieje się coś innego. Tragiczny splot wydarzeń tym się charakteryzuje, iż zło,
zamiast ginąć – tryumfuje. Za swój czyn miłosierdzia Prometeusz ponosi karę. Uciekający
przed przeznaczeniem król Edyp pada ofiarą przeznaczenia. Sprawiedliwy ginie ukrzyżowany
między łotrami. Tragedia kończy się wydarzeniem, w którym dobro ukazuje swą bezsiłę
w sporze ze złem. Słówkiem t r a g i c z n o ś ć określamy możliwość tragedii. Dramat kryje
w sobie zarodek tragiczności, otwiera bowiem drogę ku tragedii jako swej możliwości.
Ktokolwiek bierze udział – jakikolwiek – w dramacie, ten ociera się o możliwość tragedii; ma
jakieś uczestnictwo w tragiczności. Dlatego perspektywa tragiczności jest nieodłącznym tłem
każdego spotkania. Co nie znaczy, iż jest nam ona dana wyraźnie. [...]
Możliwe są rozmaite źródła tragiczności, ale wszystkie dają się wywieść z dwóch
podstawowych: z bezsiły i z niewiedzy. Tragedia Prometeusza przykutego do skały Kaukazu
to tragedia bezsiły – tragizm skrępowanej wolności. Dla Prometeusza jego własna sytuacja nie
zawiera tajemnic. Prometeusz cierpi w pełnym świetle, nawet w nadmiarze światła, wie,
dlaczego i wie, że nie ma dla niego wyjścia. Inaczej król Edyp. Tragedią Edypa jest, jak się
okazuje, niewiedza. Edyp ma dość siły, by uciec od swego przeznaczenia, ponieważ jednak
zewsząd otaczają go ułudy, pada w końcu jego ofiarą. Są też możliwe tragedie wynikłe
z kombinacji pierwiastka bezsiły i niewiedzy. W wyniku tego może powstać sytuacja, że
głównym źródłem bólu stanie się wiedza. Mędrzec może umierać z nadmiaru prawdy. Niemniej
te i tym podobne odmiany tragiczności są wtórne, nadbudowane nad określonymi koncepcjami
dobra, zła, losu ludzkiego, człowieka. [...]
Możliwość tragedii idzie w parze z możliwością tryumfu. Dramat, otwierając pierwszą,
otwiera zarazem drugą. Tryumf znaczy zwycięstwo dobra nad tym, co dobru przeciwne.
Poprzez idee tryumfu odsłania się nam nieco głębiej n a t u r a dobra. Dobro jest tym, co z natury
dąży do zaistnienia. Pozwolić dobru być znaczy – oddać mu sprawiedliwość. Dobro, które
zaistniało wbrew złu – jest dobrem heroicznym. Trafnie zauważa Hegel: „Ogólnego podłoża
akcji tragicznej dostarcza zarówno w epopei, jak i w tragedii, ten sam świat, który określiłem
[...] jako heroiczny”. Heroiczny tryumf dobra nad złem może przybierać różne formy: może
być tryumfem mocy, która odsłania niezniszczalność dobra, lub tryumfem prawdy, która
dowodzi ograniczoności wszelkich ułud. Ideałem tryumfu byłaby synteza jednego i drugiego:
dobro okazałoby się zarazem niezniszczalne i jawne.
Na podstawie: Józef Tischner, Filozofia dramatu, Kraków 2001.
1 Agatologia – część etyki, nauka o dobru.
Temat 2.
Dokonaj interpretacji porównawczej podanych tekstów. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 300 słów.
Kazimiera Zawistowska
Chciałabym, z tobą poszedłszy...
Chciałabym, z tobą poszedłszy w zaświaty,
Wtulić się w jasność jakiejś białej chaty
I wszystkie słońcu skradzione uśmiechy
Wpleść w miękkie złoto jej żytnianej strzechy.
I w takiej chacie odciętej od sioła,
Pojąc się ciszą rozlaną dokoła
I patrząc co dzień na wstające zorze,
Czuć w duszy własnej to Królestwo Boże
Wielkiej miłości – i czuć przy swej głowie
Twą głowę, piękną jak młodość i zdrowie...
I zapomniawszy, czym wpierw było życie,
W zaczarowanym swej duszy błękicie
Prząść z nieskończonej kądzieli Wieczności
Nić promienistą Wiary i Miłości.
[1902]
Kazimiera Zawistowska, Chciałabym, z tobą poszedłszy..., [w:] Poezja Młodej Polski, Wrocław 1967.
Bolesław Leśmian
Dusza w niebiosach
Przybyła dusza na klęczkach do nieba w bożą obczyznę,
Nie chciała patrzeć na gwiazdy i na wieczności pierwszyznę.
Nie chciała ulec weselu, ni nowym jaśnieć obliczem,
Ani wspominać nikogo, ani zapomnieć o niczem.
I rozpuściła warkocze i pomyślała w błękicie,
Że w niekochanych objęciach przemarnowała swe życie,
Bez zdrady i bez oporu, starannie kryjąc swą ranę,
Pieściła usta nielube i oczy niemiłowane.
I trwała dla nich bezwolna, i kwitła dla nich bezduszna
I przezywała je – losem i była losom posłuszna.
A nie kochała tak tkliwie, a nie kochała tak czule,
Że nikt w jej jasnym uśmiechu nie trafił myślą na bóle.
Lecz teraz nagle pojęła, że wobec Boga i nieba
Już nic nie wolno ukrywać i nic ukrywać nie trzeba.
Śmierć w niej obnaża pośpiesznie prawdę tak długo tajoną,
Tą prawdą skrzą się źrenice, tą prawdą błyska się łono!
I dusza lękiem spłonęła, że wkrótce po jej pogrzebie
Przyjdzie w ślad za nią kochanek, aby odnaleźć ją w niebie.
Wyciągnie ku niej ramiona, ziemskiej wyzbyte rozpaczy,
I zajrzy w oczy i dawne jej niekochanie zobaczy.
[1920]
Bolesław Leśmian, Dusza w niebiosach, [w:] tenże, Poezje, Warszawa 1996.