aplikacja Matura google play app store

Język polski, matura próbna 2020 - poziom podstawowy - pytania, tematy, odpowiedzi

DATA: kwiecień 2020
CZAS PRACY: 170 minut
LICZBA PUNKTÓW DO UZYSKANIA: 70
Formuła od 2015 "nowa matura"

dostępne także:
w formie testu

• w aplikacji Matura - testy i zadania


Lista zadań

Odpowiedzi do tej matury możesz sprawdzić również rozwiązując test w dostępnej już aplikacji Matura - testy i zadania, w której jest także, np. odmierzanie czasu, dodawanie do powtórek, zapamiętywanie postępu i wyników czy notatnik :)

aplikacja_nazwa_h110.png google_play_h56.png app_store_h56.png

Dziękujemy developerom z firmy Geeknauts, którzy stworzyli tę aplikację


Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 1. (0–1)
Dokończ zdanie. Wybierz właściwą odpowiedź spośród podanych.

Korespondencja Sienkiewicza dostarcza niewielu informacji o

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 2. (0–1)
Wyjaśnij, jaką funkcję pełnią zdrobnienia użyte w zdaniu Mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej.
.........................
.........................

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 3. (0–1)
Na podstawie tekstu wyjaśnij znaczenie użytego w nim słowa epigon.

Epigon .........................

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 4. (0–2)
a) W akapicie drugim autor zastosował cytaty: O tym-że dumać na paryskim bruku i Urodzony w niewoli, okuty w powiciu. Wskaż, z jakiego utworu pochodzą te cytaty. Wybierz właściwą odpowiedź spośród podanych.
b) Napisz, jaką funkcję pełnią te cytaty w tekście Juliana Krzyżanowskiego.
.........................
.........................

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 5. (0–2)
Na podstawie tekstu Juliana Krzyżanowskiego podaj trzy przyczyny, które wpłynęły na zwrot twórczości Henryka Sienkiewicza ku tematyce historycznej.
Przyczyna 1. .........................
Przyczyna 2. .........................
Przyczyna 3. .........................

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 6. (0–1)
Przekształć zdanie Świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle się czuł na swym fotelu tak, aby pozbawić je metaforyczności.
.........................
.........................

Tekst do zadań 1.-7.

Julian Krzyżanowski
„Trylogia” – powieść o wieku XVII

Korespondencja Sienkiewicza, mówiąca tak stosunkowo dużo o okolicznościach towarzyszących powstawaniu Ogniem i mieczem, zawodzi, gdy szuka się w niej odpowiedzi na pytanie o czynniki, które o narodzinach powieści zadecydowały. A przynajmniej mówi bardzo niewiele, może po prostu dlatego, że listów z owych lat znamy bardzo mało. Te z nich, które pochodzą z roku 1882, pisane do Witkiewicza, dowodzą, iż świeżo upieczony redaktor „Słowa” bardzo źle czuł się w swym fotelu, że mierziły go stosunki i stosuneczki w drobnym światku prasy stołecznej, że wręcz dusił się w atmosferze Warszawy i chwilami nosił się z desperackim pomysłem wyjazdu do Ameryki. Krótko mówiąc, chodziło tu o to, co mówił dawniej Prus, gdy powstanie Szkiców węglem tłumaczył, iż pisał je człowiek owiany tchnieniem powietrza, jakiego nie spotykamy na warszawskim bruku. Że tak było istotnie, potwierdza wyznanie samego pisarza w liście do Stanisława Tarnowskiego: Uczułem niesmak, i może na szczęście dla mnie, do nowelek, do bohaterów liliputów, do rozczulania się na kwincie za cienko brzmiącej, do swoich i cudzych utworów tego rodzaju. Powiedziałem więc sobie: „próbuję na inną nutę”. Na nutę historyczną, znaną z dzieł wielkich romantyków, jak domyślać się każe dalszy urywek listu: Tam wszystko takie wyraźne i wielkie w przeciwstawieniu do marności dzisiejszego życia.

Wypowiadając te słowa, autor listu nie przewidywał, iż jego decyzja zostanie poczytana za ucieczkę od palących zagadnień chwili, gdyby zaś zarzuty przewidział, byłby może odwołał się nie tylko do Prusowej uwagi o powietrzu na warszawskim bruku, ale i do pół wieku starszej: O tym-że dumać na paryskim bruku?, dowodzącej, że atmosfera wielkiego miasta nie była krainą, w której Polak, urodzony w niewoli, okuty w powiciu, pozwolić by sobie mógł na wizję literacką epicko-historyczną.

Twórca Trylogii zaś był do wizji takiej predestynowany1 czy przynajmniej dobrze przygotowany przez cały splot warunków, związanych z jego wychowaniem i wykształceniem kierującymi jego zainteresowania ku przeszłości. Te nastawienia lat dziecinnych spotęgowały się pod wpływem wykształcenia humanistycznego w gimnazjum i na uniwersytecie, zadokumentowanego – jak wiemy – w działalności publicystycznej autora omawiającego dzieła ówczesnych historyków. Prace te dawały wyraz znamiennemu dla epoki historyzmowi pozytywistycznemu, reprezentowanemu zarówno przez historyczną szkołę krakowską, jak przez radykalnie od niej odmienną, warszawską. Historyzm ten promieniował nadto z kartonów i płócien takich mistrzów pędzla, jak Józef Brandt, Juliusz Kossak i Jan Matejko. A cóż dopiero mówić o literaturze!

Oto w czasie gdy Sienkiewicz rozglądał się w początkach 1876 roku po Stanach Zjednoczonych, drukowała się z miejsca uznana za arcydzieło Stara baśń, rozpoczynająca znany cykl powieści historycznych Kraszewskiego2 , a leciwemu jej autorowi towarzyszyła gromada jego epigonów, takich jak Teodor Tomasz Jeż3 czy Władysław Łoziński4 , by na tych dwu nazwiskach poprzestać. W swych powieściach, a nieraz tylko powieścidłach, pisarze ci chętnie cwałowali wyobraźnią po Podolu i Ukrainie, ziemiach, dzięki romantykom – od Malczewskiego po Słowackiego, poczytywanych za krainy poetycko uprzywilejowane. Sienkiewicz, który od lat szkolnych był pod urokiem Beniowskiego, automatycznie nawiązywał do tych tradycji literackich, tym bardziej że odżyły one w jego wyobraźni, gdy i z przyrodą stepową, i twardym życiem jej mieszkańców zetknął się podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych.


Na podstawie: Julian Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1976.

1 Predestynowany – przeznaczony do czegoś.
2 Józef Ignacy Kraszewski (1812–1887) – polski pisarz, publicysta, historyk, działacz społeczny, autor kilkudziesięciu powieści historycznych.
3 Teodor Tomasz Jeż (1824–1915) – polski pisarz i polityk niepodległościowy, autor powieści historycznych.
4 Władysław Łoziński (1843–1913) – polski pisarz, historyk, kolekcjoner dzieł sztuki, autor powieści historycznych.
Zadanie 7. (0–2)
Z ostatniego akapitu tekstu wypisz rzeczownik o negatywnym nacechowaniu stylistycznym i wyjaśnij funkcję tego wyrazu.
Rzeczownik: .........................
Funkcja: .........................

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 8. (0–1)
Oceń prawdziwość poniższych zdań odnoszących się do tekstu.
1. Dla znawców twórczości Herberta kompozycja Króla mrówek nie będzie zaskoczeniem.
2. Król mrówek ma cztery części składające się z krótkich opowiadań.
3. Zdaniem autora Król mrówek to książka, której lektura nie przyniesie pełnej satysfakcji czytelnikowi.

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 9. (0–2)
Sformułuj dwa argumenty uzasadniające stwierdzenie Aleksandra Kaczorowskiego, że książka Król mrówek jest prywatną mitologią Zbigniewa Herberta.
1. .........................
2. .........................

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 10. (0–2)
Do podanych tez odnoszących się do tekstu dopisz ilustrujące je przykłady.

Teza 1: Król mrówek ilustruje biblijne przesłanie, że ostatni będą pierwszymi.
Przykład: .........................

Teza 2: W Królu mrówek los bogów nie jest godny pozazdroszczenia.
Przykład: .........................

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 11. (0–2)
a) Z ostatniego akapitu tekstu wypisz wypowiedzenie złożone z imiesłowowym równoważnikiem zdania.
.........................
.........................
b) Dokończ zdanie. Wybierz właściwą odpowiedź spośród podanych.

Imiesłów występujący w tym zdaniu informuje o

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 12. (0–2)
Do wyrażenia zwykły zjadacz chleba podaj
a) określenie synonimiczne.
.........................
b) określenie przeciwstawne.
.........................

Tekst do zadań 8.-13.

Aleksander Kaczorowski
„Król mrówek”. Prywatna mitologia

Historie bogów, które opowiada Herbert w Królu mrówek, mogą się zdarzyć także zwykłym zjadaczom chleba. Co więcej – one się zdarzają.

Zbigniew Herbert pisał tę książkę przez ostatnie dwadzieścia lat życia i nie zdołał jej ukończyć. Dla miłośników twórczości Herberta zawartość tomu nie będzie niespodzianką. Natomiast jego układ – i owszem. Rzecz składa się z czterech części, z których pierwsza to zaledwie czterowiersz dedykowany Josifowi Brodskiemu, druga – dwadzieścia utworów ukończonych; trzecia (Dziesięć ścieżek cnoty) to swoisty odpowiednik Przesłania Pana Cogito, część czwarta zaś – sześć utworów niedokończonych lub zaniechanych przez autora.

Począwszy od opowieści szóstej (Ten obrzydliwy Tersytes) autor skupia uwagę – swoją i czytelnika – nie na abstraktach, lecz na jednostkach – bohaterach mitologii odtrąconych na jej margines, lekceważonych przez jej tradycyjne wykładnie. Ton prywatnej mitologii Herberta dyktuje zatem – może bardziej jeszcze niż ton jego poezji – współczucie i ciekawość bliźniego. W tym świecie spełnia się biblijne proroctwo, że ostatni będą pierwszymi. Takim ostatnim jest ten obrzydliwy Tersytes, najbrzydszy wojownik przybyły pod Troję, inwalida mitologii, który ośmielił się kpić z samego Achillesa. Lecz także los bogów nie jest godny pozazdroszczenia. Cóż bowiem po bogach, w których nikt już nie wierzy ani ich nie traktuje poważnie, cóż po nieśmiertelnych, którzy dla nas – śmiertelników – dawno już są nieżywi? Czym jest ich wieczne trwanie, jeśli nie piekłem? Tkwią w spisie lektur dla szkół podstawowych niczym w zakurzonym słoju. I tylko czasem poeta upomni się o nich, wyniesie słój z pracowni na słońce.

A wówczas to, co można w nim dostrzec – przeraża. Oto Ares (Olimpijski generał). Chyba najnikczemniejszy z bohaterów tej książki. Bóg drugorzędny, posiłkowy i powszechnie pogardzany, kiedy wojny stały się bardziej domeną polityki, Ares – został zdegradowany. Odkrył w sobie przemożną skłonność do spisków, gangów i organizacji terrorystycznych. Siedzi teraz na tarasie kawiarni, widać spokojne miasto. Spogląda na zegarek. Udaje spokój. Dokładnie o wyznaczonej godzinie w środku miasta wykwita obrzydliwa róża. Trwa chwilę. Potem rozlega się zgiełk, wycie syren. I nad miejscem – kaźnią niewinnych – unosi się czarna zasłona dymu. To miasto nie będzie już nigdy takie, jak przed wybuchem. Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.

W inny sposób przypomina nam o swym istnieniu Dionizos, bohater zamykającego tom utworu Ofiara. On to zgłosił się na ochotnika, gdy w obliczu zagłady świata antycznych bogów Hermes poradził, by któregoś z bogów wybrać na ofiarę i ofiarować ją rękami ludzi. Cała sprawa wyglądała – i w istocie załatwiona była – szybko i bezboleśnie. Ale czy rzeczywiście bezboleśnie? Zeus miał lekkie wątpliwości. – Czy Dionizos cierpiał – zapytał naiwnie. Nie tylko cierpiał. Płakał. I przywoływał Boga na świadka.

Król mrówek w obecnej postaci to zbiór niedługich lub wręcz krótkich, doskonałych – poza nielicznymi wyjątkami – utworów, które jednak nie składają się na w pełni satysfakcjonującą całość; raczej pozwalają tylko mieć o niej pewne wyobrażenie. To zatem książka w sposób niezamierzony przewrotna – rozbudza apetyt, nie pozwalając go zaspokoić. Czyż jednak nie jest to pożegnanie z czytelnikami na miarę Zbigniewa Herberta?


Na podstawie: Aleksander Kaczorowski, Królewskie pożegnanie, „Gazeta Wyborcza” nr 119.
Zadanie 13. (0–1)
Ares płaci za kawę i wolno schodzi po schodach hańby.
Nazwij występujący w podanym zdaniu środek stylistyczny i wyjaśnij jego znaczenie.

.........................
.........................
Zadanie 14. (0–50)
Wybierz jeden temat i napisz wypracowanie.

Temat 1. 

Czy jednostka faktycznie może wpływać na losy świata, czy jest to tylko mrzonka artystów? Rozważ problem i uzasadnij swoje stanowisko, odwołując się do podanego fragmentu III części Dziadów, całego utworu Adama Mickiewicza oraz innego tekstu kultury. Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.

Adam Mickiewicz
III część Dziadów

PROLOG
[...]
Więzień
Mam być wolny – tak! nie wiem, skąd przyszła nowina,
Lecz ja znam, co być wolnym z łaski Moskwicina.
Łotry zdejmą mi tylko z rąk i nóg kajdany,
Ale wtłoczą na duszę – ja będę wygnany!
Błąkać się w cudzoziemców, w nieprzyjaciół tłumie,
Ja śpiewak – i nikt z mojej pieśni nie zrozumie
Nic – oprócz niekształtnego i marnego dźwięku.
Łotry, tej jednej broni z rąk mi nie wydarły,
Ale mi ją zepsuto, przełamano w ręku;
Żywy, zostanę dla mej ojczyzny umarły,
I myśl legnie zamknięta w duszy mojej cieniu,
Jako dyjament w brudnym zawarty kamieniu.
(wstaje i pisze węglem z jednej strony)

D. O. M .

GUSTAVUS
OBIIT M. D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS


(z drugiej strony)

HIC NATUS EST
CONRADUS
M. D. CCC. XXIII
CALENDIS NOVEMBRIS

(wspiera się na oknie – usypia)

Duch
Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza!
Kiedy myśl w twojej głowie, jako iskra w chmurze,
Zabłyśnie niewidzialna, obłoki zgromadza,
I tworzy deszcz rodzajny lub gromy i burze;
Gdybyś wiedział, że ledwie jednę myśl rozniecisz,
Już czekają w milczeniu, jak gromu żywioły,
Tak czekają twej myśli – szatan i anioły:
Czy ty w piekło uderzysz, czy w niebo zaświecisz;
A ty jak obłok górny, ale błędny, pałasz
I sam nie wiesz, gdzie lecisz, sam nie wiesz, co zdziałasz.
Ludzie! Każdy z was mógłby, samotny, więziony,
Myślą i wiarą zwalać i podźwigać trony.

Adam Mickiewicz, Dziady, część III,[w:] tegoż, Dzieła, Warszawa 1995.


Temat 2. 

Zinterpretuj podany utwór. Postaw tezę interpretacyjną i uzasadnij ją. 
Twoja praca powinna liczyć co najmniej 250 słów.

Adam Zagajewski
Improwizacja

Trzeba wziąć na siebie cały ciężar świata
i uczynić go lekkim, znośnym.
Zarzucić go sobie na ramiona
tak jak plecak i ruszyć w drogę.
Najlepiej wieczorem, na wiosnę, kiedy
spokojnie oddychają drzewa, a noc zapowiada się
pogodnie, w ogrodzie trzaskają gałązki wiązów.
Cały ciężar? Krew i brzydotę? To niemożliwe.
Zawsze zostanie osad goryczy w ustach
i zaraźliwa rozpacz tej starej kobiety,
którą widziałeś wczoraj w tramwaju.
Dlaczego mamy kłamać? Przecież uniesienie
istnieje wyłącznie w wyobraźni i szybko znika.
Improwizacja – zawsze tylko improwizacja,
nic innego nie znamy, mała albo wielka,
w muzyce, gdy trąbka jazzowa wesoło płacze,
albo kiedy patrzysz na białą kartkę papieru
czy też wtedy, kiedy uciekasz
przed smutkiem i otwierasz ulubiony tom wierszy;
zwykle w tym momencie dzwoni telefon
i ktoś pyta – czy reflektuje pan /pani na nasze
najnowsze modele? Nie, dziękuje bardzo.
Zostaje szarość i monotonia; żałoba,
której nie uleczy najwspanialsza elegia.
Ale może są rzeczy ukryte przed nami
i w nich melancholia miesza się z entuzjazmem,
zawsze, codziennie, jak narodziny świtu
nad brzegiem morza, albo nie, poczekaj,
jak radosny śmiech tych dwóch małych ministrantów
w białych komeżkach, na rogu Jana i Marka,
pamiętasz?

Adam Zagajewski, Improwizacja, [w:] tegoż, Niewidzialna ręka, Kraków 2009.


WYPRACOWANIE
na temat nr ............

.........................
.........................
.........................
Pomysły na studia dla maturzystów - ostatnio dodane artykuły
Artykuł sponsorowany
Jak wyłączyć iPhone’a?





Rekrutacja na studia wg przedmiotów zdawanych na maturze


Wyszukaj kierunki studiów i uczelnie, w których brany jest pod uwagę tylko 1 przedmiot zdawany na maturze na poziomie podstawowym (często uczelnie dają do wyboru kilka przedmiotów a wybieramy z nich jeden):

Przykłady:

kierunki studiów po maturze z WOS


Poniżej podajemy wybrane linki do kierunki studiów na uczelniach, w których są brane pod uwagę wyniki tylko z dwóch przedmiotów zdawanych na maturze na poziomie podstawowym
(często uczelnie dają wyboru więcej przedmiotów a wybieramy z nich dwa):

Przykłady:

kierunki po maturze z polskiego i matematyki
kierunki po maturze z polskiego i angielskiego
kierunki po maturze z polskiego i historii
kierunki po maturze z polskiego i wiedzy o społeczeństwie

kierunki po maturze z matematyki i angielskiego
kierunki po maturze z matematyki i fizyki
kierunki po maturze z matematyki i chemii
kierunki po maturze z matematyki i informatyki

kierunki po maturze z biologii i chemii
kierunki po maturze z biologii i
angielskiego
kierunki po maturze z chemii i angielskiego
kierunki po maturze z biologii i geografii
kierunki po maturze z chemii i geografii
Polityka Prywatności