Wobec tego, że każda idea wywodzi się z jakiejś uprzedniej impresji, to jeśli mamy jakąś
ideę substancji naszych umysłów, to musimy również mieć jakąś impresję tej substancji, co
bardzo trudno pojąć, jeśli w ogóle pojąć można. Jakże bowiem może impresja reprezentować
substancję inaczej niż przez to, że jest do niej podobna? I jakże może impresja być podobna
do substancji, skoro zgodnie z tą koncepcją filozoficzną nie jest ona substancją i nie posiada
żadnej z własności swoistych i charakterystycznych substancji?
Lecz porzucimy pytanie, co może być, a co być nie może, dla pytania, co jest rzeczywiście.
Otóż chciałbym, iżby ci filozofowie, którzy mniemają, że posiadamy ideę substancji naszych
umysłów, iżby ci filozofowie wskazali impresję, która wytwarza tę ideę, i żeby powiedzieli
wyraźnie, w jaki sposób impresja ta działa i od jakiego przedmiotu się wywodzi. Czy jest to
impresja zmysłowa czy refleksyjna? Czy jest przyjemna, przykra, czy też obojętna? Czy
towarzyszy nam w każdej chwili, czy też powraca tylko w pewnych odstępach czasu? Jeśli
powraca w odstępach czasu, to kiedy powraca głównie i jakie przyczyny ją wywołują.
Gdyby, zamiast odpowiadać na te pytania, ktoś chciał wymknąć się przed tą trudnością,
mówiąc, że definicja substancji jest taka, iż jest to coś, co może istnieć samo przez się, i że ta
definicja winna nas zadowalać, to wówczas trzeba by powiedzieć, wtrąciłbym, iż ta definicja
odpowiada wszelkiej rzeczy, jaką sobie tylko można pomyśleć, i że nigdy nie posłuży ona do
tego, iżby odróżnić substancję od accidensu, a duszę od jej percepcji. Tak oto bowiem
rozumuję. Cokolwiek jest pomyślane jasno, to może istnieć; i cokolwiek jasno jest pomyślane
w jakiś określony sposób, może istnieć właśnie w ten sposób. [...] Dalej, każda rzecz, która
jest różna od innej, da się od innej odróżnić, a każda rzecz, która da się od innej odróżnić, da
się też oddzielić w wyobraźni. To jest druga zasada. Oto moja konkluzja z obu tych zasad:
skoro wszystkie nasze percepcje są różne od siebie i od wszelkich innych rzeczy we
wszechświecie, to są one również odróżnialne; skoro dadzą się oddzielić, można je rozważać
jako istniejące z osobna i można przyjąć, iż mogą one istnieć z osobna i nie potrzebują żadnej
innej rzeczy, która by była oparciem dla ich istnienia. A zatem są substancjami, o ile powyższa
definicja wyjaśnia, co to jest substancja.
Tak więc, ani rozważając pierwsze źródło idej, ani definiując substancję, nie jesteśmy
zdolni dojść do zadowalającego pojęcia substancji [...].
Dawid Hume, Traktat o naturze ludzkiej, Warszawa 2005.